Ustępstwa KE są tymczasowe. Stworzenie europejskiego superpaństwa wyeliminuje rodzime rolnictwo

Komisja Europejska ma zaproponować zmiany legislacyjne w Zielonym Ładzie, dzięki którym m.in. rolnicy, którzy nie wejdą w dobrowolny ekoschemat, nie będą mieli obowiązku ugorowania 4 proc. gruntów – taką informację przekazał podczas konferencji w Warszawie komisarz UE ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski. Zastrzegł jednak, że będzie jeszcze wymagana zgoda dla tych propozycji ze strony Rady UE i PE, ale że w PE „jest oczekiwanie zmian w tym kierunku”.

„Te informacje powinny przynajmniej część tych problemów rolników zmniejszyć, dotyczą one elementów tzw. zielonej transformacji” -stwierdził komisarz. Inne zmiany proponowane przez KE mają objąć, według Wojciechowskiego, m.in. alternatywę dla płodozmianu w postaci dywersyfikacji upraw oraz możliwość wyłączenia przez państwa członkowskie z kontroli gospodarstw do 10 ha.

Problem w tym, że proponowane zmiany będą tymczasowe. Pamiętajmy, że w czerwcu czekają nas wybory do Parlamentu Europejskiego, zatem europejski mainstream – co pokazała chociażby konwencja EPP, największej frakcji w PE – będzie się prezentował, jak zresztą zapowiadał, jako skłonny do dialogu z rolnikami i pozytywnego odpowiadania na ich postulaty. Z chwilą jednak, gdy dojdzie do władzy – na konwencji EPP tego nie ukrywano – dokończy budowę unijnego superpaństwa, a wówczas już żaden kraj nie będzie miał wpływu na decyzje Komisji Europejskiej – nazywanej w propozycjach zmian traktatowych Egzekutywą – a ta dokończy zielone szaleństwo bez względu na koszty społeczne.

Ważnym czynnikiem jest tutaj wpływ wielkich korporacji, które chcą zdominować produkcję rolną na całym świecie, a interesów których – co już nie raz udowodnił – broni unijny mainstream. Długofalowa polityka – prowadzona zresztą nie od dzisiaj – przewiduje uczynienie z nich zarządców Europą, jako że kto kontroluje żywność, ten kontroluje państwo, nawet jeżeli będzie to superpaństwo ze stolicą w Brukseli.

Jedynie definitywne odejście od całej szaleńczej polityki klimatycznej, częścią której jest Zielony Ład, może dać rolnikom gwarancję, że zachowają swoje gospodarstwa. Zagraża im bowiem nie tylko Zielony Ład, ale i przymusowa elektromobilność, nałożenie drakońskich podatków na paliwa, wprowadzenie zeroemisyjności domów czy objęcie ich systemem ETS-2, stanowiącym narzędzie drenażu pieniędzy obywateli na korzyść spekulujących na rynku pozwoleniami na emisję wielkimi korporacjami. Grozi im zatem wrogie przejęcie ich ojcowizn przy pomocy „zielonych” mechanizmów, które w żadnym stopniu nie wpływają na zmniejszenie emisji CO2 na świecie, ponieważ UE jest odpowiedzialna za zaledwie 7 proc. tej emisji. Rozpętanie ekologicznej histerii w mediach miało na celu ułatwienie procesu przejmowania majątków i jeżeli nie zdamy sobie w porę z tego sprawy, stracimy dorobek życia nasz, naszych rodziców i dziadków, za który przecież ci ostatni przelewali krew w czasie II wojny światowej. Schemat będzie prosty: nie stać cię na „zieloną” daninę – zostaniesz wywłaszczony i nikogo nie będzie interesować, czy masz gdzie mieszkać i czy masz co jeść.

Bezpieczeństwo żywnościowe zarówno Polski jak i innych krajów UE jest nadal zagrożone i to w sytuacji pełnoskalowej wojny na Ukrainie, a fala bankructw rolników, która nas czeka, może okazać się nie do zatrzymania i nie zmienią tego żadne drobne ustępstwa. To jest ostatni dzwonek, aby powstrzymać tę destrukcję – jej efektem będzie drożyzna (wielkie korporacje stając się monopolistami będą podbijały ceny, podobnie zresztą jak i „zielone podatki”) i głód.

Anna Wiejak