„Zieloni” rewolucjoniści chcą zastąpić rolników sztuczną inteligencją

Coraz szybszy rozwój nowych technologii, w tym w szczególności sztucznej inteligencji sprawił, że już w tej chwili mówi się o Rewolucji Przemysłowej 5.0. Czeka nas również gwałtowna rewolucja agrarna. O tym, czy uderzy ona w człowieka decydować będzie przywiązanie do ideologii zrównoważonego rozwoju.

Unia Europejska ewidentnie postanowiła zwinąć tradycyjne rolnictwo i doprowadzić do przejęcia ziemi przez ponadnarodowe korporacje. Te zaś nie będą stawiały na ludzi, ale na efektywność i może się okazać, że wielu rolników zostanie zastąpionych robotami.

Nowe, chociaż nadal drogie technologie są bardzo przydatne w prowadzeniu upraw rolnych, ponieważ pozwalają uzyskać maksymalne plony przy zoptymalizowanych kosztach. Dozowanie wody, nawozów, czy segregacja zebranych plonów, do wykonania czego potrzeba było wielu pracowników, mogą wykonywać specjalnie zaprogramowane do tego roboty. To właśnie w tych ostatnich widzą nadzieję co poniektórzy eksperci, szczególnie w obliczu zmian klimatycznych i… rolniczych protestów.

Perspektywa zastąpienia rolników sztuczną inteligencją jest szczególnie kusząca dla zwolenników zrównoważonego rozwoju – lewicowej ideologii, która zdominowała ponadnarodowe instytucje, a która postrzega człowieka jako szkodnika planety. Z jej punktu widzenia takimi szkodnikami są również rolnicy i leśnicy, stąd m.in. presja na przejęcie zarządu nad tymi obszarami przez unijnych urzędników. Należy podkreślić, że owa presja nie ma żadnego sensownego uzasadnienia poza chęcią przejęcia władzy oraz chorą ideologią, zgodnie z którą należy zmniejszyć liczbę ludzi na ziemi i – w dalszej perspektywie – zapewnić taką robotyzację wszystkich możliwych branż, w tym również rolnej, aby praca ludzka nie była już potrzebna. W tym kontekście walka rolników o ich ojcowizny nabiera nowego, o wiele szerszego wymiaru, z którego de facto niewielu konsumentów zdaje sobie sprawę.

I nie miejmy złudzeń, na rolnikach się nie skończy. Zgodnie z ideologią zrównoważonego rozwoju należy zwalczać ślad węglowy czyli emisję CO2 zarówno przez zwierzęta, jak i przez ludzi. Stąd należy spodziewać się już nie przepisów zaostrzających warunki chowu zwierząt, ale i coraz większej aborcyjnej i eutanazyjnej propagandy. Zielony Ład będzie prowadził do likwidacji najpierw części, a w kolejnych latach – całości chowu zwierząt, ponieważ ów chów jest niezgodny z linią ideologiczną współczesnych inżynierów społecznych i globalistów. Już w obecnej wersji Zielonego Ładu zmienia się profil żywieniowy człowieka z mięsnego na białko pochodzenia owadziego i sztuczne zastępniki mięsa zwierzęcego, nie zważając na skutki zdrowotne takiego eksperymentu. „Zieloni” rewolucjoniści postrzegają człowieka jako niszczyciela planety, a więc najpierw obedrą go z ludzkiej godności, pozbawią praw, aby na końcu poddać go anihilacji.

Tym makabrycznym scenariuszem jesteśmy zagrożeni my wszyscy, którzy jesteśmy konsumentami. Pamiętajmy o tym, że ideologia zrównoważonego rozwoju nie została nam narzucona od razu, ale fazami, w kolejnych konferencjach ONZ-owskich i dozowana na tyle, aby uzyskać w społeczeństwach efekt gotowanej żaby. Granica była przesuwana stopniowo, a internacjonalistyczna lewica dokładnie badała grunt, aby przypadkiem nie odsunięto jej od władzy. Obecny spór na linii Komisja Europejska – europejscy rolnicy jest również pewnym testem, na ile eurokraci mogą sobie pozwolić.

Jeżeli obywatele państw członkowskich UE ustąpią i zgodzą się na wprowadzenie „zielonej” rewolucji klimatycznej, rewolucja agrarna związana z AI, która jest nieunikniona, będzie miała antyludzki i destrukcyjny charakter. Jeżeli jednak będą na tyle silni, aby dać odpór ideologom zrównoważonego rozwoju, rewolucja związana z AI będzie służyła rolnikom ułatwiając im pracę na ojczystej ziemi. O to obecnie toczy się walka, chociaż być może nie wybrzmiewa to na rolniczych transparentach.

Anna Wiejak