Tomasz Cukiernik w nawiązującym do strategicznego rządowego programu Nowy Polski Ład artykule „Jak Nowy Ład przedłużył kryzys” opublikowanym w „Do Rzeczy 22/427, s.68/9, przedstawił wielostronną i na ogół krytyczną opinię dotyczącą amerykańskiego programu ekonomicznego i społecznego New Deal prezydenta Franklina Delano Roosevelta. Chciałem zauważyć, że autor skoncentrował się na aspektach legislacyjnych tego historycznego i strategicznego przedsięwzięcia i 1˚ nie pisał o trwałych dokonaniach gospodarczych w skali amerykańskiego państwa w okresie i wskutek wdrażania „New Dealu”, oraz 2˚ nie zwracał uwagi na wpływ tego rooseveltowskiego programu na sytuację materialną i społeczną amerykańskiej Polonii.
Ad 1˚. New Deal został przygotowany przez ekipę wybranego w listopadzie 1932 r. z ramienia Partii Demokratycznej prezydenta F.D. Roosevelta, którego głównym celem było przezwyciężenie szalejącego od października 1929 r. Wielkiego Kryzysu Gospodarczego. Był to w zasadzie program państwowego interwencjonizmu, na jaki obok serii ustaw składały się działania inicjujące państwowe programy inwestycyjne. Najbardziej sztandarowym z nich stał się Tennessee Valley Authority (TVA), który miał na celu zagospodarowanie ubogiego w infrastrukturę komunikacyjną i hydrologiczną dorzecza rzeki Tennessee przez planową i pokaźną rozbudowę sieci połączeń kolejowych i drogowych, inwestycje w gospodarkę wodną oraz elektryfikację. Należy tu dodać, iż ten program inwestycji był jednak w niemałym stopniu kontynuacją hydroenergetycznego zagospodarowania znacznego obszaru w Górach Skalistych rozpoczętego przez poprzednią republikańską ekipę prezydenta Herberta Clarka Hoovera (zaangażowanego w amerykańską pomoc żywnościową dla Polski po 1918 r.), czego wizytówką w czasach obecnych jest Tama Hoovera w stanie Kolorado. Nadmieńmy jeszcze, że TVA dostarczył dobrych wzorców i rozwiązań dla budowy i konstrukcji systemów zabezpieczeń przeciwpowodziowych rzek Missisipi i Missouri po Wojnie przez saperski, można powiedzieć, Army Corps of Engineers w czasach ponownej republikańskiej prezydentury Dwighta Eisenhowera.
Ad 2˚. Skutkiem Wielkiego Kryzysu było 13-milionowe bezrobocie w 1932 r. (to było więcej niż 10% całej ludności USA) i uderzyło ono w amerykańską Polonię z większą siłą niż w kilka innych dużych grup narodowościowych. Toteż zatrudnienie przy nowych inwestycjach państwowych bądź w organizowanych wtedy robotach publicznych zostało dobrze zapamiętane przez wielu Amerykanów polskiego pochodzenia. Wspomnę jeszcze, że na przełomie lat 30-tych i 40-tych do zmniejszenia bezrobocia przyczynił się forsowany przez prezydenta Roosevelta, wbrew jego pacyfistycznym deklaracjom i oficjalnej politycznej neutralności, rozwój przemysłu zbrojeniowego.
Środowiska polonijne poparły też zdecydowanie wprowadzenie w okresie New Dealu powszechnych emerytur państwowych oraz ubezpieczeń przed bezrobociem, o czym wspomniał autor omawianego artykułu w „Do Rzeczy”. Warto przy tym napomknąć o obozach rządowych dla migrującej bezrobotnej ludności, których pozytywny literacki obraz w „Gronach Gniewu” pozostawił John Steinbeck.
Reprezentująca środowiska polonijne przez szereg kadencji senator z Partii Demokratycznej w stanie Maryland Barbara Mikulski, czyli Mikulska, wspomniała, że w sklepie prowadzonym przez jej rodziców był zawieszony portret prezydenta Roosevelta. Ale gdy opinia publiczna dowiedziała się o oddaniu przez niego w Jałcie Polski Stalinowi, portret natychmiast został zdjęty. Niestety, podobnie zareagowali wtedy jedynie nieliczni mieszkający w USA Polacy. Teraz też wiemy, że F.D. Rossevelt sprzeciwił się propozycji udzielenia przez Aliantów pomocy wojskowej Powstańcom Warszawskim na większą skalę. I dlatego św. Jan Paweł II w homilii na Placu Zwycięstwa w czerwcu 1979 r. mówił, że Warszawa walczyła „opuszczona przez sprzymierzone potęgi” używając liczby mnogiej. I dopiero prezydent Donald Trump w przemówieniu na Placu Krasińskich w 2017 r. w sposób bezapelacyjny oddał cześć Warszawskim Powstańcom.
Tomasz Cukiernik w „Do Rzeczy” nie odniósł się do zajmujących skrajne stanowiska wobec zjawiska New Deal najbardziej znanych w świecie ekonomistów: w pełni aprobującego ten program Kennetha Galbraitha oraz jego bezkompromisowego krytyka noblisty Miltona Friedmana.
Pierwszy, który w czasie Wojny zyskał opinię i przydomek trzymającego w ryzach inflację „bankiera Roosevelta” w książce „Affluent society” (po polsku, niezbyt dosłownie, „Społeczeństwo dobrobytu”), starał się przekonać czytelników, że amerykański dobrobyt po Drugiej Wojnie Światowej był możliwy przede wszystkim dzięki rooseveltowskiemu New Deal. Drugi, który jest uważany za guru ultra-liberalnych tzw. Chicago Boys twierdził, że rooseveltowskie regulacje spowolniły bogacenie się Amerykanów i uważał, że amerykański państwowy system emerytalny jak najwcześniej powinien był zostać sprywatyzowany. Dodam, że Friedman był zdeklarowanym zwolennikiem legalizacji narkotyków cynicznie powiadając, iż spowodowałoby to wzrost liczby narkomanów, ale wówczas gospodarka by się ożywiła i stałaby się zdrowsza (!).
W ostatnich miesiącach wyborcy w stanie Oregon przegłosowali legalizację wszelkich narkotyków, a podobnych zmian w stanach Zachodniego Wybrzeża domaga się skrajnie lewicowa kongresmanka Alexandria Ocasio-Cortez. Bardzo to pasuje do znanego powiedzenia, że skrajności się łączą.
P.S. Tomasz Cukiernik cytował analizy i wnioski amerykańskich ekonomistów i historyków ekonomii. Chciałbym polecić analizę polskiego autora Zbigniewa Klimiuka „Rekonstrukcja amerykańskiego systemu bankowego w okresie „New Dealu” F.D. Roosevelta”.
- dr hab. Janusz Czyż, Lublin, 9 czerwca 2021 r.
- emeryt Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego im. św Jana Pawła II,
- Ekspert Konwencji Programowej Prawa i Sprawiedliwości w 2015 r. i w 2019 r.,
- były wiceprzewodniczący polskiego oddziału Instytutu Schillera