Po wystąpieniu Ursuli von der Leyen w Davos, w którym podtrzymała przyspieszenie linii zielonej transformacji, zastanawiam się, w czyim interesie działa Komisja Europejska – obywateli czy wielkich korporacji?
Prof. Zbigniew Krysiak: Można być zaskoczonym, że pani Ursula von der Leyen nie wyciąga żadnych wniosków i powtarza te same frazesy dotyczące ideologii ekologicznej. Jest to gra wyraźnie na rzecz solidarności korporacji i oligarchów finansowych w układzie globalnym – na tle ostatniego raportu, który przytoczył między innymi pan premier Mateusz Morawiecki podczas wystąpienia w Davos, raportu, który mówi, że 82 proc. przyrostu aktywów, wzrostu zamożności, uzyskuje tylko 1 proc. populacji na globie ziemskim. Można zatem powiedzieć, że 82 proc. zysku wypracowanej wartości dodanej przepływa do 1 proc. populacji, a to są te największe korporacje, ich właściciele w różnych miejscach – najbogatsi ludzie. Jest to proces, który obserwujemy już od wielu dekad. Mimo że Forum Ekonomiczne w Davos przed wielu laty przyjęło sobie cel, żeby prowadzić do wyrównania potencjału ekonomicznego na globie ziemskim, to dzieje się przeciwnie. Trzeba jeszcze dodać, że w tej chwili mamy na kuli ziemskiej około 4 mld osób najbiedniejszych, co stanowi ponad połowę populacji całego globu ziemskiego. Wskazując na to chciałem podkreślić, że pani Ursula von der Leyen nie wyciąga wniosków, bo w Europie i w Unii Europejskiej rośnie niestety zróżnicowanie w stanie ekonomicznym. Prowadzi ono do pogarszania sytuacji osób biedniejszych z korzyścią dla tych bogatych. W tym zakresie między innymi pani Kolinda Grabar-Kitarović, jeszcze kiedy była prezydentem Chorwacji, w 2018 roku na szczycie Trójmorza w Bukareszcie przedstawiła znakomite dane oparte o dane z Eurostatu, które pokazywały, że model ekonomiczny Unii Europejskiej, który preferuje korporacje i oligarchów, prowadzi do takiego zróżnicowania, odnosząc się do kwestii braku stosowania w tych celach i planach promocji tzw. ideologii ekologicznej. Dlaczego można ją nazwać ideologią? Dlatego, że jest ona pozbawiona racjonalności. Ona nie uwzględnia realiów ewolucyjnego – z perspektywy zjawisk ekonomicznych – procesu w transformacji energetycznej. Ursula von der Leyen oferuje pewną metodę przemocy działania administracyjnego, jak i przemocy kapitałowej. Ta przemoc kapitałowa między innymi wyraża się chociażby w funkcjonującym systemie ETS, czyli podatku za emisję CO2, która to emisja nie ma związku z rzeczywistymi szkodami wyrządzanymi środowisku naturalnemu. Ekonomicznym podejściem do problemu podatków jest to, że podatek musi być ekwiwalentem wyrządzanych szkód. To, co płacimy – ten podatek za CO2 – jest wielokrotnie, czy nawet dziesięciokrotnie większy od tego, jakie są szkody z tytułu emisji CO2, co przekłada się na zwiększenie kosztów produkcji energii. Czyli 60 proc. kosztów produkcji energii to jest podatek z tytułu emisji CO2 i w konsekwencji to się przenosi na ceny dla gospodarstw domowych, które muszą płacić. Nazywam to kolokwialnie mechanizmem wysysania kapitału z obywateli na rzecz tych korporacji, które profitują w systemie handlowania emisjami. Wśród tych korporacji jest mnóstwo instytucji finansowych, które w nazwie są „ekologiczne”, mają też często w nazwie ESG, czyli „Eniroment, Social and Corporate Governance” – oznacza to, że są przyjazne społeczeństwu, otoczeniu i relacji z ludźmi. Pod tym płaszczykiem chowają się beneficjenci systemu ETS – korporacje. Oczywiście sama idea dbania o środowisko, budowania dla pożytku człowieka, czyli społeczeństwa i budowania relacji w tym kontekście ma sens, ale pod tym płaszczykiem skrywają się, ci, którzy czerpiąc korzyści z ESG, działają w przebraniu, żeby się nie ujawniać, żeby trudno ich było zidentyfikować.
Kolejną rzeczą, którą trzeba tu podkreślić, która obnaża ideologię pani Ursuli von der Leyen, jest fakt, że oni chcą do 2050 roku uzyskać emisję CO2 na poziomie zera. To jest nonsens. To nie ma uzasadnienia, ponieważ jak popatrzymy na redukcję emisji CO2 w Unii Europejskiej, to ona w ciągu piętnastu-dwudziestu lat spadła o 30 proc. Patrząc na ten trend, który właśnie obserwujemy, gdyby jego dynamika się utrzymała, to zeroemisyjność uzyskalibyśmy być może dopiero za sto lat. Tymczasem oni chcą ją uzyskać za pięćdziesiąt. Można się zatem domyślać, że będą to chcieli uzyskiwać przez narzucania takich reżimów, obciążeń, przymusu realizacji takich projektów, które te przymuszane narody, państwa, czy firmy – na przykład polskie – będą wypychały na margines pozycji konkurencyjnej, kapitałowej. Dobrym przykładem jest chęć wyeliminowania samochodów spalinowych do 2035 roku na rzecz elektromobilnych, co znowu z perspektywy analizowania trendów ewolucji zachowania konkurencyjności jest perspektywą niemożliwą, a wszystko to jest oczywiście jest robione z perspektywy interesu biznesu, w szczególności niemieckiego. Ale dzisiaj ten niemiecki biznes działa solidarnie z oligarchią i światowymi korporacjami i w tym zakresie nawet małe i średnie przedsiębiorstwa w Niemczech bardzo mocno atakują niemiecki rząd – chociaż nie robią tego w międzynarodowych mediach – za to, że te małe i średnie w Niemczech są spychane na margines, a promuje się i preferuje właśnie – również w samej gospodarce niemieckiej – silną rolę korporacji i międzynarodowych oligarchów.
Czy w związku z tym czeka nas przebudowa stosunków własnościowych? To obciążanie dodatkowymi podatkami wygląda na próbę osłabienia nie tylko przedsiębiorstw, ale w ogóle obywateli w celu dokonania wrogiego przejęcia własności. Czy się mylę?
W efekcie, jeśli byśmy nie robili nic, nie przeciwdziałali, to prowadziłoby właśnie w tym kierunku. To wysysanie kapitału z gospodarstw domowych, również z polskich firm – na przykład energetycznych – doprowadziłoby finalnie do ich przejęcia. Jeśli te firmy są obłożone takim podatkiem, jak wspomniany podatek za emisję CO2, to nie jest tylko kwestia tego, że one zwiększają swoje ceny, ale one po prostu tracą zyski, ich zyski topnieją, a zatem nie mają wystarczającego kapitału na rozwój, na technologie, czyli coraz bardziej stają się kapitałowo niewydolne. Gdyby przyjąć taką silną ekspansję bez przeciwdziałania, doszłoby do takiej kondycji tych firm, że byłyby wykupywane przez duże korporacje. Mieliśmy zresztą taką sytuację w okresie transformacji w Polsce. Dlatego nasi przedstawiciele, pan premier i pan prezydent – nie tylko ministrowie – w wystąpieniach w Davos bardzo jasno i mocno zaakcentowali to, co Polska w jakimś sensie już robi, a mianowicie pilne przejście w układzie światowym na solidaryzm społeczno-gospodarczy. Czyli z jednej strony, jeśli utrzymanie się systemu ideologii, o której mówiliśmy, nie spotka się z przeciwdziałaniem, doprowadzi – może nie do ruiny państw, narodów – tylko sprywatyzowania, odebrania obywatelom własności w ramach aktywów, które są w obrębie geograficznym danego narodu, danego państwa, na rzecz wrogiego przejęcia przez kapitały głównie tych oligarchów. Jeśli popatrzymy na to, że te 80-90 proc. idzie w ręce 1 procenta, to wcześniej czy później ta niewydolność kapitałowa, finansowa podmiotów w danym państwie prowadziłaby do tego, że ktoś to by przejął. Ktoś by to kupił, bo nie jest tak, że te aktywa są bez wartości – one mają potężną wartość. Generalnie, wszystkie aktywa w ekonomii, które są w otoczeniu klientów, czyli tych, którzy kupują usługi, dobra, produkty, mają wartość, bo populacja – polska na przykład, około 40 mln, zawsze będzie w długim terminie potrzebowała produktów, dóbr, usług i będzie je konsumowała, a zatem te aktywa będą miały w długiej perspektywie dużą wartość, ale one byłyby własnością obcego kapitału. Czyli to byłby proces utraty suwerenności, bo jeśli sobie krańcowo wyobrazić, że od strony kapitałowej to obcy kapitał jest właścicielem wszystkich aktywów firm itd., to właściwie my nie mamy suwerenności. Wówczas bowiem rząd, władza, jakiekolwiek instytucje właściwie nie byłyby w stanie nakładać określonych regulacji. Dlatego też ten trend Ursuli von der Leyen i Niemiec do tego, żeby dominującym źródłem regulacji, które obecnie i tak jest już duże, była Unia Europejska tak naprawdę pod zarządem Niemiec, to są instrumenty całkowitego odebrania suwerenności. Czyli pierwszy element to jest stanowienie regulacji przez Niemcy w rękawiczkach Brukseli, a druga sprawa to jest odebranie własności w takim procesie, jaki tu prezentuję. I trzecia sprawa – euro. Objęcie tych trzech przyczółków spowoduje, że stracimy suwerenność. Może nikt nie odbierze nam mówienia po polsku i nie nakaże nam mówić po niemiecku, ale to też jest zagrożeniem. Pamiętamy, że w Kanadzie o mały włos językiem urzędowym stałby się język niemiecki. To są procesy prowadzące do utraty suwerenności, a zatem całkowitej zależności, dlatego działania naszego rządu i nie tylko – nasza współpraca w Trójmorzu – mają na celu do tego nie dopuścić. Inne państwa też się budzą – Włochy, Hiszpania może będzie powoli myślała na ten temat. To będzie to budowanie solidaryzmu, bo tutaj nie wystarczy się przeciwstawiać, ale trzeba proponować coś w zamian, żeby tworzyć różne regulacje. Sprzyjającą sytuacją jest to, co zadziało się w Parlamencie Europejskim – afera, w którą zamieszanych jest około 10 proc. członków PE. Moim zdaniem jest to wierzchołek góry lodowej – tych pośrednio uzależnionych liderów, którzy są w tej aferze, może być moim zdaniem 30-40 proc. Nie żartuję – chodzi mi o to, że ktoś dostawał dodatkowe miesięczne wynagrodzenie w ramach na przykład tzw. konsultacji. Dobrze, że wczoraj w wystąpieniu w Davos, pan premier podkreślił tę sprawę: konieczność odejścia od neoliberalizmu, akcentowanie na to, że to rosnące zróżnicowanie będzie pogarszało efektywność gospodarki. Z perspektywy ekonomicznej, im większa jest nierównowaga, tym mniejsza jest efektywność gospodarcza.
To jest jedna sprawa, a druga – że będzie to generowało wszelkiej maści wielopłaszczyznowe kryzysy. Złożą się one w jeden potężny kryzys i pytanie, czy Unia Europejska jest gotowa na poradzenie sobie z takim kryzysem?
Tak, to będzie generować kryzysy – już je widzimy – dlatego, że to będzie tworzyło opór. Są pewne granice tego zróżnicowania. Już w tej chwili przecież widzimy, że we Francji i w innych krajach ludzie się budzą, ponieważ to ich mocno dotyka. W Portugalii na przykład w wielu miejscach masowo wykupywane są nieruchomości: atrakcyjne domy, restauracje. Portugalia w dużej części jest już pod panowaniem kapitału zagranicznego. To będzie wywoływało sprzeciwy, bo ludzie nie tylko że będą biedniejsi, ale nie będą mieli wpływu na zatrzymanie tego procesu, albo będą sobie uświadamiali, że ich wpływ jest coraz mniejszy i w związku z tym będzie się wprowadzać siły porządkowe. Tak jak widzimy w Niemczech, kiedy najpierw Niemcy głosiły „nie” dla węgla, a teraz, kiedy są w potrzasku, chcą ponownie uruchamiać kopalnie. Ludzie się buntują – ekolodzy, ale pewnie są wśród nich ludzie, którzy z różnych powodów nie dostaną ekwiwalentu ekonomicznego. Chodzi mi o stosowanie środków przymusu – widzimy na zdjęciach, że tam się w ogóle nie liczą z ludźmi. To będzie zwiększało eskalację tych kryzysów – z jednej strony opór, którego skala będzie się zwiększała, a z drugiej będzie rosła skala korupcji w Parlamencie Europejskim. Żeby nadal tam rządzić, będą musieli finansowo korumpować, a korporacje – jeżeli mają w rękach 80-90 proc. światowego kapitału – bardzo łatwo „wykarmią” wszystkich europarlamentarzystów, bo te środki, które byłyby potrzebne na opłacanie im dodatkowych, dwukrotnie większych pensji, są w rękach korporacji i oligarchów wystarczające. Zresztą liczba korporacyjnych firm lobbingowych w Brukseli jest tak potężna, że ten proceder nie dzieje się od dzisiaj. Czyli gdybyśmy nie tworzyli międzynarodowej koalicji rządów – tak jak została zorganizowana przez Polskę koalicja na rzecz ograniczania cen gazu – to samo społeczeństwo sobie nie poradzi. Wówczas szło by to w kierunku wizji Spinelliego, w której ludzie będą się buntować, ale siły porządkowe będą tak silne, że po paru buntach ludzie zamilkną. Dostaną stałą pensję, która będzie im wystarczała do egzystencji. Opisuję potencjalne ryzyko i kierunki rozwoju takich zdarzeń, jeśli nie będzie przeciwwagi w postaci rozwiązań w zakresie solidaryzmu społeczno-gospodarczego.
Rozwój wydarzeń od wojny na Ukrainie, działanie Polski, jednoczenie różnych narodów i rządów wokół idei solidarności, solidaryzmu wydaje się uzyskiwać już duże efekty. Można powiedzieć, że dzisiaj to nie jest tak, że ta przeciwwaga ma zerowy potencjał. Ona już ma wysoką aktywność i możliwości. Trzeba to rozwijać. Należy mieć świadomość, jakie jest zagrożenie. Jeśli nic nie zrobimy, jeśli będziemy się przyglądać, to przegramy. Musimy rozumieć to zagrożenie, żeby odpowiednio przygotować się na podjęcie działania i zaproponowanie odpowiednich zasobów, sił, układów koalicyjnych, czyli przygotowanie strategii działania, żeby temu się przeciwstawić. Nie wystarczy komentowanie, diagnozowanie, apelowanie, ale potrzebne jest bardzo silne działanie przy zastosowaniu różnych pokojowych, konstruktywnych środków, sposobów, ale też odpowiednich zasobów instytucjonalnych, regulacyjnych i kapitałowych.
Dlaczego zamiast budować gospodarkę odporną na kryzysy na forum unijnym jest podejmowane działanie dokładnie odwrotne? Co się za tym kryje?
To, o czym cały czas mówimy – to, że jest pewien układ korporacyjno-oligarchiczny, któremu nie zależy na kondycji obywateli i narodów, tylko na posiadaniu pewnej władzy nad tym całym porządkiem, w tym również kapitałowym. Zresztą sprawa ciągnie się już od 1986 roku – są filmy, które pokazują, że w latach 90. zawiązała się koalicja dużych korporacji – niemieckich, holenderskich, francuskich – które podjęły decyzję, że będą wytyczały kierunki, sposób działania, rozwoju, że będą niejako pełniły władzę. Rok 1992 to jest Traktat z Maastricht, czyli przekształcenie Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej w Unię Europejską. Nastąpiło usunięcie idei wspólnoty, gdzie członkami tej wspólnoty są poszczególne narody. Idzie to w unifikację i jednym z czynników, który wpływał na tworzenie Traktatu z Maastricht – później Amsterdam – to była ta grupa oligarchów, korporacji. Znane nazwiska, nazwy – w sumie około 100-150. To są ludzie, którzy tworzą cały lobbing wokół Unii Europejskiej. Dokumenty, które spływają w postaci różnych rozwiązań ustawowych w UE są dokumentami, które spływają od takich korporacji – już gotowe. Nawet zdarza się tak, że urzędnicy, dyrektorzy, europarlamentarzyści, czy członkowie komisji nawet tego do końca nie czytają, więc nie mają do końca wiedzy. To sterowanie z tylnego siedzenia odbywa się już od dawna. Proszę pamiętać, że bez siły kapitałowej, którą posiada ta koalicja oligarchów, te procesy nie miałyby takiego negatywnego przebiegu. Przypomnijmy również: inicjatywa sprzed paru lat Klausa Schwaba, który zaczął mówić o „innej koncepcji” modelu gospodarczego czyli przestawieniu się nie na zysk chwilowy, ale zysk w długim terminie, tyle że cały czas zysk dla tych bogatych. W koncepcji Klausa Schwaba główną grupą tworzących ten rozwój w przyszłości w połączeniu też ze zmianami technologicznymi (gospodarka cyfrowa, sztuczna inteligencja) jest grupa 150 korporacji, które bez rzeczywistej zmiany modelu, w którym funkcjonują, dołączają sobie „przylepkę” ESG (czyli „ekologiczne”). Efekt tego jest taki, że jak firmy idą do banku i nie mają etykietki ESG, to kredytu nie dostają – mówię oczywiście w największym skrócie. Te zaś, które mają etykietkę ESG, chociaż tam się tak naprawdę nic nie zmieniło, uzyskują i kredyty i lepsze ratingi. Nie chcę tu rzecz jasna uogólniać, bo są też pozytywne efekty w tym zakresie, ale grupa tych 150 sprawujących władzę kapitałową stosuje przemoc kapitałową. Skąd bierze się to, że Polsce wstrzymuje się środki na odbudowę? Skąd te środki są? Unia Europejska nie jest bankiem, nie generuje środków, nie ma zasobów finansowych, musi je skądś pozyskać, a te źródła pozyskiwania są z tego układu korporacyjnego, o którym mówimy. Jeśli taki kraj, jak Polska, czy też inne kraje w takich czy innych obszarach nie chcą się dostosować do tego, co ta „grupa sprawująca władzę” 150-200 korporatów-oligarchów w świecie forsuje i się nie zastosują, to pani Ursula von der Leyen dostaje dyspozycję, że nie może wypuścić środków. Natomiast oni wiedzą, że jeśli wpłyną na zmianę władzy, że jeśli będzie rządziła ekipa o profilu Donalda Tuska, to poddadzą się we wszystkim i wyjdą z białymi flagami, bez dyskusji poddając całą Polskę. Taki jest właśnie mechanizm działania. Ta postawa pani Ursuli von der Leyen i innych w PE nie byłaby taka zdeterminowana i mocna, gdyby nie czuli za sobą siły pieniądza i siły podmiotów, które tym sterują. Wczoraj pan premier Morawiecki też mówił o kwestii rajów podatkowych. Przecież pamiętamy, ucichła sprawa Panama Papers, dotycząca kapitału, różnego rodzaju aktywów o wartości około jednej trzeciej produkcji globalnej na kuli ziemskiej. To jest jak ocean, jak tsunami. Jeśli się nie stworzy systemu regulacyjnego, instytucjonalnego, jeśli ten system instytucjonalny nie działa, albo działa słabo, to ta siła kapitału, przemoc kapitałowa pokona wszystko, a dzisiaj ta korupcja w Parlamencie Europejskim pokazuje w tej chwili te 10 proc. uwikłanych w aferę, ale w mojej opinii osób w taki czy inny sposób skorumpowanych jest pewnie i 70 proc., a przynajmniej 50 proc. Z tą rzeczywistością trzeba się zderzyć i nie dać się pokonać.
Rozmawiała Anna Wiejak