Komisja Europejska przedstawiła plan Zielonego Ładu dla przemysłu. Oficjalnie ma on na celu zwiększenie konkurencyjności europejskiego przemysłu o zerowej emisji netto i wsparcia szybkiego przejścia do neutralności klimatycznej. W rzeczywistości jednak nie ma oparcia w twardych danych, a jego skutki mogą okazać się odwrotne do zamierzonych.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała, że jest to jedyna w swoim rodzaju okazja do zabezpieczenia wiodącej pozycji przemysłowej UE w szybko rozwijającym się sektorze technologii o zerowej emisji netto. „Europa jest zdeterminowana, aby przewodzić rewolucji czystych technologii” – oświadczyła. Nie przedstawiła jednak żadnych wyliczeń co do wpływu planu zarówno na przedsiębiorstwa, kooperantów, jak i na odbiorców końcowych, o całości gospodarki nie wspominając.
„Dla naszych firm i ludzi oznacza to przekształcenie umiejętności w wysokiej jakości miejsca pracy, a innowacji w produkcję masową, dzięki prostszym i szybszym ramom. Lepszy dostęp do finansowania pozwoli naszym kluczowym branżom czystych technologii szybko się rozwijać” – przekonywała.
Plan, będący niejako uzupełnieniem szkodliwego dla gospodarek pakietu Fit for 55, opiera się na czterech filarach: uproszczonym otoczeniu regulacyjnym, przyspieszeniu dostępu do finansowania, podnoszeniu kwalifikacji i otwartym handlu dla odpornych łańcuchów dostaw.
Twórcy planu podkreślili, iż Unia Europejska „pokazała, jak zielona transformacja może wzmocnić konkurencyjność”, co jest o tyle zaskakującym zapisem, iż nie istnieje żadne wyliczenie co do rzeczywistego wpływu zielonej transformacji na gospodarki tak poszczególnych krajów członkowskich, jak i Unii Europejskiej jako całości. Twórcy planu ograniczyli się do politycznych deklaracji bez przedstawienia realnych skutków forsowanych rozwiązań i przyjęli jego założenia mimo ostrzeżeń przed zgubnymi konsekwencjami ekonomicznymi. Autorzy publikacji przekonują, że „era paliw kopalnych już się skończyła wzywając do przyspieszenia zielonej transformacji, aby zapewnić przemysłowi dostęp do dużej ilości czystej energii po przystępnych cenach”. Jak bardzo mylne są te założenia wykazała chociażby wojna na Ukrainie – przecież baterie elektryczne i panele fotowoltaiczne nie napędzą czołgów, transporterów opancerzonych, czy wojskowych ciężarówek, a z możliwością rozlania się pełnoskalowego konfliktu zbrojnego Europa musi się liczyć. Powinna zatem budować przede wszystkim gospodarkę odporną na kryzysy, co oznacza, że jeżeli już ma wprowadzać transformację energetyczną, to niech będzie to w miarę rozwoju nowych technologii i możliwości udźwignięcia zmian przez społeczeństwa i gospodarki, a nie odgórną decyzją, nieliczącą się z gospodarczą, społeczną i polityczną rzeczywistością.
Tymczasem zamiast ujęcia realnych scenariuszy ewentualnościowych, unijny plan zawiera dokładnie wszystkie ideologiczne nowinki, forsowane od lat przez środowiska lewicowo-liberalne, a mianowicie: „otwartość”, „inkluzywność” i „zrównoważony rozwój”.
Aby wspierać innowacje, Komisja oceni możliwość ustanowienia regulacyjnych ułatwień, aby umożliwić szybkie eksperymentowanie i przełomowe innowacje w celu testowania nowych rozwiązań i technologii. Plan przewiduje również proces uproszczenia autoryzacji/certyfikacji na wprowadzenie wyrobów do obrotu a także wykorzystanie istniejących funduszy unijnych w celu wspierania zielonej transformacji. „Ukierunkowane finansowanie publiczne musi również odgrywać swoją rolę. Już dziś unijne i krajowe fundusze odgrywają ważną rolę we wspieraniu innowacji (o emisyjności) o zerowej wartości netto, produkcji, wdrażania i związanego z tym wzmacniania sieci i infrastruktury. Finansowanie prywatne będzie kluczem do odblokowania inwestycji dla przemysłu o zerowej emisji netto. W ramach NextGenerationEU 27 krajowych planów odbudowy i zwiększania odporności finansowanych z Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności już udostępnia 250 mld EUR na ekologiczne środki, w tym inwestycje wspierające dekarbonizację przemysłu. Horyzont Europa przeznacza 40 miliardów euro na badania i innowacje w ramach Zielonego Ładu, również we współpracy z przemysłem” – czytamy w założeniach unijnego planu. „Polityka spójności udostępnia około 100 mld EUR na zieloną transformację, w tym Fundusz na rzecz Sprawiedliwej Transformacji” – stwierdzają dalej autorzy dokumentu. Problem w tym, że pieniądze te, stanowiące kroplę w morzu potrzeb, pochodzą albo z kredytów, które będzie trzeba spłacić, albo z nakładanych na obywateli kolejnych podatków. Obciążeni ponad miarę zostaną zatem wszyscy mieszkańcy państw członkowskich Unii Europejskiej, niezależnie od ich statusu materialnego. Zresztą w kredytach oraz pieniądzach od „prywatnych inwestorów” KE widzi główny motor przejścia na zieloną gospodarkę. Istnieje zatem poważne zagrożenie, że w imię mitycznego ratowania klimatu KE i unijni decydenci doprowadzą do powszechnego ubóstwa i utraty własności na rzecz potężnych podmiotów. Konsolidacja przedsiębiorstw w rękach kilku światowych gigantów jest wizją zupełnie realną, ale takie zagrożenie nie zostało ujęte w unijnych dokumentach. Wprawdzie KE przewiduje ulgi podatkowe dla przedsiębiorstw inwestujących w zielone technologie, ale jest wiele firm, dla których takie udogodnienie to za mało, aby utrzymać konkurencyjność, a co za tym idzie – przetrwać na rynku.
Warto w tym momencie dodać, że Polska nie otrzymała jeszcze pieniędzy z KPO, z którego mają pochodzić fundusze na zieloną transformację, a mimo tego KE oczekuje dokonywania przez nią przejścia na odnawialne źródła energii.
Anna Wiejak