Drugie dno unijnej polityki migracyjnej

Nie wydaje się przypadkiem, że unijny mainstream po raz kolejny usiłuje wymusić na państwach członkowskich, w tym na Polsce przyjmowanie nielegalnych imigrantów z krajów muzułmańskich. Celem jest zniszczenie społeczeństw i na ich ruinach stworzenie nowego, odpowiednio sformatowanego – jednolitej masy nieposiadającej korzeni i łatwo sterowalnej.

„Wielokulturowość doprowadziła w Szwecji do wzrostu przestępczości, podziałów oraz osłabienia solidarności” – napisał Jimmie Akesson, lider partii Szwedzcy Demokraci na łamach gazety „Expressen”. Migracyjny eksperyment trwał w Szwecji w zasadzie od lat 60. ubiegłego stulecia, ale to mniej więcej od 2006 roku zaczęło się robić naprawdę groźnie. Morderstwa, gwałty, rabunki, wykluczenie i bezrobocie, bo muzułmańscy imigranci nie kwapią się, aby pracować w państwach Zachodu, licząc jedynie na świadczenia socjalne, które traktują jako tzw. dżizję czyli podatek od niewiernych, to codzienność, z którą Szwedzi muszą się mierzyć. Od 2015 roku Niemcy via UE usiłują ów „wielokulturowy raj” zapewnić wszystkim europejskim krajom z Polską włącznie. Pytanie, dlaczego?

Neomarksistowska rewolucja, jaka przetacza się przez Europę od 1968 roku, w Polsce nie dała tak głębokiej defragmentacji tożsamościowej, jak miało to miejsce w innych krajach Zachodu. Zaszczepieni przez doświadczenie komunizmu Polacy, którzy przez lata sowieckiej okupacji walczyli o swoją wiarę i tożsamość, niechętnie teraz rezygnowali z tego wszystkiego na rzecz nowych, nowo lewicowych trendów. Tymczasem dla przeprowadzenia globalnej rewolucji potrzeba było takiego wymieszania i ujednolicenia społeczeństw, aby stanowiły jedną, pozbawioną korzeni masę, którą łatwo będzie sterować w dowolną stronę. Na tyle plastyczną, żeby naginała się do wszystkich narzucanych trendów bez konfliktu sumienia. Wydaje się, że kluczową koncepcją społecznych inżynierów awangardy lewicowej rewolucji było rozprawienie się z chrześcijaństwem przy pomocy islamu. Przy czym – jak się zdaje – liczono na to, że w konfrontacji z chrześcijaństwem islam zatraci swój charakter i jego przedstawicieli również uda się włączyć o nowego, globalnego społeczeństwa funkcjonującego w duchu Aldousa Huxleya. I chociaż doświadczenia Szwecji pokazały coś zupełnie innego, a mianowicie, że przedstawiciele islamu nie chcą się asymilować i tworzą własne hermetyczne społeczności, to Niemcy nie wyciągnęli z tego żadnych wniosków i w 2015 roku zaprosili do siebie tysiące migrantów, by później wymuszać na innych państwach członkowskich UE ich przyjmowanie.

Ów migracyjny terror ma jeden aspekt, o którym zwolennicy multi-kulti milczą jak zaklęci, a mianowicie, że sparaliżowane strachem o własne bezpieczeństwo społeczeństwa mniej patrzą na ręce rządzącym, również unijnym urzędnikom, bardziej koncentrując się na tym, by bezpiecznie dotrzeć do domu. Ten rodzaj zarządzania lękiem jest bardzo wygodny dla lewicowych rewolucjonistów, ponieważ ułatwia – pod pozorem troski o bezpieczeństwo – odbieranie kolejnych wolności, a co za tym idzie coraz mocniejsze gruntowanie nowego systemu.

Uważam, że to właśnie tutaj należy dopatrywać się przyczyny, dla której – na co ostatnio zwrócił uwagę eurodeputowany Patryk Jaki – UE stoi na stanowisku, że jeśli Polska nie przyjmie migranta z Afryki, będzie miała płacić za to równowartość mniej więcej 100 tys. złotych, tymczasem na każdego uchodźcę z Ukrainy Unia przekazała Polsce około 200 euro czyli równowartość mniej więcej 800 złotych. Ukraińcy nie są u unijnych urzędników w cenie, ponieważ są pokrewni kulturowo, a co za tym idzie nie spełnią zadania, jakie stawiają przed migrantami liderzy lewicowej rewolucji.

„Niemiecki rząd w czasie wizyty w Ghanie ogłosili program imigracyjny. Planują ściągnąć co najmniej 400 tys. migrantów z Afryki rocznie. Ktoś więc zadał sobie pytanie dlaczego tak bardzo chcą nam wcisnąć kilka tysięcy z tych migrantów, którzy są już u nich w kraju?” – pyta Patryk Jaki na Twitterze wskazując, iż Niemcy chcą zatrzymać u siebie lepiej wykształconych, a resztę przekazać innym państwom. Wydaje się jednak, iż jest to zaledwie część prawdy, jako że wszystko wskazuje na to, że jest to bardzo przemyślana polityka rozbijania społeczeństw od wewnątrz – obliczona na wiele lat i systematycznie realizowana już w krajach Zachodu.

Polska ustami polskiego rządu, mającego do tego silny mandat społeczny, powiedziała relokacji migrantów twarde „NIE”. Przedstawicie partii rządzącej zapewniają, że dopóki pozostaną przy władzy nie wpuszczą do Polski ani jednego nielegalnego imigranta, stąd też ataki na Polskę i próby doprowadzenia do obalenia jej demokratycznie wybranego rządu.

Anna Wiejak